Wednesday 29 June 2016

From North to South

Since last year I have been dreaming of another cycling adventure.

France maybe? Easy to get to... Perfect for cycling...

Beautiful Scotland? Hmm... hilly and rainy.... maybe not this time.

One thing I knew for definite, I wanted to pay tribute to my dear friend Isabelle who in August last year lost her fight with cancer. A young, beautiful, wonderful woman. Someone who loved life and loved people. She was always looking to the future with hope, even when she was very ill. But her hopes were defeated by this terrible disease. She left this world and the people she loved so much far too early.


I thought about how much I would love to celebrate her life and everything that she brought into others' lives and that led me to a spur of the moment decision made on one sleepless night in May... "That's it. I am doing it! I am going to Poland!"

"Enjoy life! Live! I have!" - The words she said that day when we were saying goodbye to each other. That was her message to all of us.

So I decided, I will take myself on a sentimental journey visiting places that meant a lot to Isabelle and me. I dedicate this bike ride to her and her wonderful attitude to life.

Saying that I thought I actually must start from where I am right now, as Portsmouth is one of the most significant places for both of us.  So before I set off for Poland I will take you on a small trip around my city.

After that I will be setting off for Poland. As I said in my previous post I don't feel prepared in many ways but I want to do it. I wish I could avoid the hassle of taking a bike on a plane, but this will add to the new experiences. I just hope it won't stress me like my Eurostar trip from Paris when my bike didn't get on the train with me!  However assuming that my bike makes it safely with me to Gdańsk, a city in the northern Poland - I will then start my Polish adventure from there.

Plan is to cycle from Łeba, which is located on the coast of the Baltic Sea, 'down' but actually uphill to Kraków or even Zakopane (depending on how good or bad I'm doing!). It is about 900 km to Kraków or 1020 km to Zakopane and I'm giving myself about two weeks to accomplish the challenge.

Gosh....I think I can already feel my sore bum ;-). It will be my first that long cycle tour and solo trip. So yes, definitely a challenge!

Hence at times I will no doubt need some encouragement and the thought of a good cause to keep me motivated.  To help with this I have picked two great charities I would like to support, one here in UK and one in Poland.

First one, Cancer Research Kids and Teens, is a campaign to raise money for research into cancers affecting children, teens and young adults. Children are the most vulnerable as they are utterly dependent on our help. 

I believe that supporting this charity that cares for young lives, would make Isabelle very happy.


Here is a link to my Just Giving page where you can support me by donating to this great cause:

https://www.justgiving.com/fundraising/Agnieszka-Michalska

The second charity is a Polish organization called Fundacja Dziecięca Fantazja (Children's Fantasy Foundation) whose purpose is to bring joy to children with incurable and chronic diseases by helping to make one of their biggest dreams (fantasies) come true.


Iza's last dream was to visit the beautiful gardens close to where she lived, but the progression of the disease did not allow it. I believe that seeing the smiles on the kids' faces this charity supports, would make her very happy.


She was always there with a helping hand. 


Here is a link to my Siepomaga page if you wish to support me by donating to this noble cause:

https://www.siepomaga.pl/r/pamieciprzyjaciela
 
I would greatly appreciate your support. Also please share my story with your friends so that we can raise more for those who really benefit from the amazing work these charities do.



Od ostatnich wakacji marzyła mi się kolejna przygoda rowerowa.

Francja? Łatwo dostępna... Idealna do jazdy na rowerze ...

Piękna Szkocja? Hmm ... wzniesienia i deszcz.... może nie tym razem!

Jednak jedno wiedziałam na pewno, chciałam zrobić coś z myślą o mojej drogiej przyjaciółce Izabelli, która w zeszłym roku przegrała walkę z rakiem. Młoda, piękna i wspaniała osoba. Odeszła dużo za  wcześnie...

Zastanawiałam się w jaki sposób mogłabym uczcić Jej życie oraz pamięć o Niej i o tym co wniosła w życie innych. „Oświeciło” mnie jednej bezsennej, majowej nocy. Polska! Pojadę do Polski!

"Ciesz się życiem! Żyj w pełni! Ja żyłam!" - Te słowa powiedziała do mnie w
​​dniu naszego pożegnania, To była Jej wiadomość dla nas wszystkich - cieszmy się życiem za życia!

Postanowiłam więc wybrać się w sentymentalną podróż odwiedzając miejsca, które były nam obu bardzo bliskie.

Mówiąc to, myślę, że tak naprawdę muszę zacząć od miejsca gdzie przebywam obecnie. Portsmouth pozostanie na zawsze jednym z ważniejszych miejsc dla nas obu. Więc zanim wyruszę do Polski zabiorę Was na małą wycieczkę po moim mieście.

A więc kierunek Polska! Jak wspomniałam w moim poprzednim wpisie, pod wieloma względami, nie czuję się przygotowana, jednak bardzo chcę to zrobić. Co prawda, wolałabym uniknąć ambarasu związanego z transportem roweru samolotem, jednak jest to najbardziej sensowne rozwiązanie więc dodajmy to na poczet nowych doświadczeń. Mam tylko nadzieję, że będzie to mniej stresujące niż moja podróży Eurostarem z Paryża, kiedy to mój rower „wsiadł” do innego pociągu niż ja! Zakładając jednak, że tym razem mój rower dotrze bezpiecznie w raz ze mną do Gdańska – rozpocznę tu moją polską przygodę.

Planuję przejachać z Łeby do Krakowa, a może nawet Zakopanego (w zależności od tego, jak dobrze lub źle będę sobie radziła). Do Krakowa jest około 900 km, do Zakopanego mniej więcej 1020 km. Daję sobie na ich przejechanie około dwóch tygodni. Pupa mnie boli już na samą myśl... ;-). 
To będzie moja pierwsza tak długa wyprawa w pojedynkę. Z pewnością będzie ona wyzwaniem i bez wątpienia będę potrzebowała dopingu. Dlatego też wybrałam dwie organizacje charytatywne, które chciałabym wspomóc. Świadomość, że mój wysiłek przekłada się na realną pomoc tym, którzy bardzo jej potrzebują, wzmocni moją motywację i doda wiatru w plecy.

Pierwsza organizacja to, działająca w Wielkiej Brytanii, Cancer Research Kids and Teens, która zbiera pieniądze na badania nad nowotworami dzieci i młodzieży. Dzieci w szczególności potrzebują naszej pomocy, gdyż całkowicie są od niej uzależnione.

Chcesz dodać mi wiatru w plecy wspierając tę organizację kliknij na poniższy link:


Druga organizacja nosi nazwę Fundacja Dziecięca Fantazja, której celem jest nieść radość nieuleczalnie chorym dzieciom spełniając jedno z ich największych marzeń (fantazji). Izy ostatnim marzeniem było odwiedzenie pięknych ogrodów znajdujących się w pobliżu jej miejscowości, jednak postęp choroby nie pozwolił na jego spełnienie. Wierzę, że uśmiech dzieci, którym pomaga Fundacja Dziecięca Fantazja, sprawiłby Izabelli ogromną radość. Ona sama zawsze niosła pomocną dłoń.

Chcesz dodać mi wiatru w plecy wspierając tę organizację kliknij na poniższy link:


Z całego serca dziękuję za wasze wsparcie. Pamiętajcie, że każdy grosik się liczy. Proszę wspomnijcie również swoim znajomym i przyjaciołom o tej akcji, wspólnie możemy więcej! Każda wpłata to uśmiech mój i dziecka, którego marzenie zostanie spełnione. 







Thursday 23 June 2016

It has been a while...


If I only was as good at writing as I am at riding my bike, this page would definitely have a few more posts. And I don’t mean to say that I am some brilliant cyclist, not at all, but what I mean is I do cycle every day, rain or shine, and I enjoy doing it. Writing has always been a bit of a struggle for me. However it’s probably, like most things, a matter of practice and sticking with it - procrastination doesn’t help! Ah let’s see! I’m expecting to need to write a few posts this year as I have decided to do a big ride this summer. However, this post is about reflecting on my first solo charity ride - Agnes’s Charity Bike Ride (ACBR) and why it didn’t happen last year (even though I was planning it…).

So ACBR #1 Portsmouth – Paris – London – Portsmouth, was nearly two years ago. A personal challenge that gave me a great deal of joy and sense of accomplishment (both physically and mentally), and it helped my cause. I raised £1173 for the Polish Saturday Community School in Portsmouth, where I teach Polish children their mother tongue and about the Polish culture. It was my first fundraising undertaking. I didn’t set a target on how much money I wished to raise, nor had I any idea how much I could. All I knew was that fundraising requires effort and daring to ask for what you need and that definitely sounded like a challenge for me. However I felt very lucky with the amazing support I received from so many people, without much persuasion from me. It was great to see how positive action triggers positive re-action. It’s always wonderful to see the beautiful, heartfelt, generous side of people. You will be pleased to know that your generosity contributed to development of our school which is doing great now. Since the ride we have moved into a proper school setting where we use fully equipped classrooms. We have created two additional classes (we have five in total). From this year we also started an Art and Music After-school Club. We also love organizing other events like: competitions on different topics, theatre visits, trips to different places and children’s parties. All that helps children to build up and keep their Polish identity, as well as develop Polish language.

Here is a link if you are interested to learn more about how the school is doing:


The whole experience of my adventure was nothing but super positive. Blessed not only with fantastic support from people but also wonderful weather and the fact that I didn’t encounter any terrible events that I couldn’t overcome. All that encouraged me to think of more. “Why not to make it an annual thing?” – I thought. By doing what I love I can help others too. Committing to it will motivate me to do what I love. What a simple and positive concept! By adding more challenging tasks l will learn and grow. Who would we be without challenges in life?

So these thoughts remained in my mind after my trip to Paris… but what has happened? Why didn’t you hear from me last year? Let me explain… As much as I wanted to continue the charity collection, for several reasons I wasn’t in a great place to do it. I had a strong sense of feeling that what I really needed at that time was to get away and spend some time with just myself. Away from the noise, away from the abundance of information, away from the chatter…  And that is exactly what I did. Telling just a handful of people, I went off on my first solo cycle tour. I lived in a moment - me, my bike and the road ahead of me… Plus sun, interesting places and gorgeous views… There were challenges too but again nothing that I couldn’t overcome. It was a great trip!

Nevertheless I didn’t give up on the idea of continuing Agnes’ Charity Bike Ride I have only postponed it.

So yes, I am taking on another challenge. I don’t feel prepared in so many ways but I have 4 weeks to go and I have a one way ticket to… (This I will tell you in my next post) …so yes, I am doing it again!

Here are some photographs from my last year trip around Normandy and Brittany. (scroll down below the Polish text to see them)


Gdyby tylko pisanie szło mi tak dobrze jak jazda na rowerze, ta strona z pewnością miałaby trochę więcej wpisów. I wcale nie chcę powiedzieć, że jestem wyśmienitą rowerzystką, absolutnie nie. Co jednak mam na myśli to to, że jeżdżę codziennie, świątek piątek, słońce czy słota i sprawia mi to dużo radości. Pisanie natomiast zawsze sprawiało mi więcej trudności. Jednak jest to zapewne, jak większość rzeczy, kwestia praktyki i dyscypliny - kunktatorstwo z pewnością nie pomaga! Ach zobaczymy! Zdaje się, że będę miała okazję poćwiczyć moje pisanie, gdyż zdecydowałam o kolejnym rajdzie charytatywnym, co będzie wymagało opisania co robię i dlaczego. Jednakże, ten wpis ma być refleksją na temat mojej pierwszej solowej wyprawy – Agnes’ Charity Bike Ride (ACBR) oraz o tym dlaczego ubiegłoroczny rajd charytatywny się nie odbył  (chociaż był planowany... ).

Więc ACBR #1 Portsmouth - Paryż - Londyn - Portsmouth, miał miejsce prawie dwa lata temu. Osobiste wyzwanie, które dało mi wiele radości i poczucie pewnej satysfakcji oraz wspomogło cel, na który zbierałam. Zebrałam £1173 dla Polskiej Sobotniej Szkoły w Portsmouth, gdzie uczę polskie dzieci języka ojczystego oraz tradycji i kultury Polski. To była moja pierwsza zbiórka charytatywna. Nie wyznaczyłam sobie celu jeśli chodzi o kwotę jaką chciałabym uzbierać, nie miałam też za bardzo pojęcia ile jestem w stanie uzbierać. Wiedziałam jednak, że zbieranie pieniędzy nie jest prostym zadaniem i wymaga sporo wysiłku i  tego by prosić o to, czego się potrzebuje. To ostatnie z pewnością było wyzwaniem dla mnie. Jednak wsparcie jakie otrzymałam od tak wielu ludzi przewyższyło moje oczekiwania. Cudownie było zobaczyć, jak pozytywne działanie wyzwala pozytywną reakcje. I zawsze wspaniale jest widzieć piękną, szczodrą, pomocną stronę ludzi.  Uraduje Was zapewne fakt że wasza hojność przyczyniła się do rozwoju naszej szkoły, która ma się świetnie. Od czasu rajdu przeprowadziliśmy się do budynków szkolnych, gdzie możemy korzystać z wpełni wyposażonych sal lekcyjnych. Stworzyliśmy dwie dodatkowe klasy (mamy pięć w sumie). Od tego roku prowadzimy również zajęcia muzyczno-artystyczne. Poza tym lubimy organizować innego rodzaju imprezy, takie jak: konkursy, wizyty teatrów i wycieczki do teatru, wycieczki do ciekawych miejsc oraz zabawy (bale) dla dzieci. Wszystko to pomaga dzieciom w zrozumieniu i zachowaniu polskiej tożsamości, a także w rozwijaniu języka polskiego.

Oto link jeśli ktoś chciałby zdobyć więcej informacji o szkole:

Cała przygoda miała bardzo pozytywny rezultat. Czułam się szczęściarą nie tylko ze względu na wspaniałe wsparcie ze strony ludzi, ale także ze względu na fantastyczną pogodę i fakt, że nie napotkałam żadnych przeszkód, których nie dałabym rady przezwyciężyć. Wszystko to zaostrzyło apetyt na więcej. "Dlaczego nie uczynić tego corocznym wydarzeniem?" - pomyślałam. Robiąc to, co kocham mogę także pomóc innym. Takie zobowiązanie będzie mnie motywować by robić to, co kocham. Jaka to prosta i pozytywna koncepcja! Stawiając czoła coraz to wiekszym wyzwaniom będę rosnąć wraz z nimi. Czym było by życie bez wyzwań?

Więc po mojej podróży do Paryża, myśli te usadowiły się w mojej głowie... ale co się stało? Dlaczego nie było rajdu w zeszłym roku? Już wyjaśniam...  bardzo chciałam kontynuować charytatywny charakter mojego rajdu, z kilku jednak powodów nie byłam w najlepszej kondycji psychicznej, aby tego się podjąć. Miałam silną wewnętrzną potrzebę by uciec i spędzić trochę czasu tylko ze sobą. Z dala od zgiełku, z dala od przesytu informacji, z dala od paplaniny ... i tak uczyniłam. Mówiąc kilku osobom, ruszyłam w moją pierwszą dłuższą wyprawę rowerową w pojedynkę. Żyłam chwilą - ja, rower i droga przede mną... Do tego słońce, interesujące miejsca i wspaniałe widoki ... Były też wyzwania, ale znowu nic z czym nie mogłabym sobie poradzić. To była cudna wyprawa!

Nie zrezygnowałam jednak z idei kontynuowania Agnes’ Charity Bike Ride. Przełożyłam go tylko w czasie.

Więc tak, kolejne wyzwanie przede mną. Nie czuję się przygotowana w wielu kwestiach, ale wciąż mam 4 tygodnie i bilet w jedną stronę do ... (a o tym napiszę w moim kolejnym tekście) ...więc znów jadę!

A tu kilka zdjęć z mojej zeszłorocznej wyprawy po Normandii i Bretanii.